Dzięki zawartości innowacyjnego peptydu maseczka ma działanie napinające. Widocznie modeluje owal twarzy oraz wygładza wszystkie typy zmarszczek. Doskonale odżywia, nawilża i rewitalizuje zmęczoną skórę poprzez unikalne połączenie olei babassu, ryżu i passiflory. Maseczka poprawia sprężystość i jędrność, pozostawiając skórę miękką i idealnie gładką. Twarz odzyskuje naturalny owal, jest doskonale i trwale zregenerowana i odżywiona.
Skład: Aqua, Paraffinum Liquidum, Isopropyl Isostearate, Glycerin, Sucrose Distearate, Cetearyl Alcohol, Sucrose Stearate, Passiflora Incarnata (Passionflower) Seed Oil, Xanthan Gum, Sorbitol, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Oryza Sativa (Rice) Bran Oil, Allantoin, Orbignya Oleifera (Babassu) Seed Oil, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Protein, Palmitoyl Tripeptyde-5, Carbomer, Ascophyllum Nodosum Extract, Asparagopsis Armata Extract, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Parfum.
Natychmiast po aplikacji pojawiło się uczucie pieczenia i bólu. Było ono bardzo silne. Postanowiłam jednak wytrzymać ile się da w nadziei, że to substancje aktywne tak działają. Niestety nie wytrzymałam dłużej nić 4 minuty. Co ciekawe twarz nie była wcale tak mocno zaczerwieniona jak po maseczce waniliowo - truskawkowej (http://glamrockcandy.blogspot.com/2014/11/rossmann-rival-de-loop-maseczka-na.html). Pojawiło się za to uczucie ściągnięcia i pękający naskórek. Bez żartów, moja cera prezentowała się jak po silnym wysuszeniu, natomiast producent obiecał odżywienie i nawilżenie. Dzisiaj maseczkę wypróbowała moja mama, cera dojrzała, naczynkowa, pojawiają się pierwsze zmarszczki (Bogu dzięki Mamo za te geny :) Mamcia ma 47 lat i dopiero pojawiają się pierwsze zmarszczki wokół oczu!) niestety miała ona te same odczucia i szkody na twarzy.
Ze względu na szkody na buzi mojej mamy, która była bardziej adresatką maseczki, mówię jej definitywne NIE :)
Skład: Aqua, Paraffinum Liquidum, Isopropyl Isostearate, Glycerin, Sucrose Distearate, Cetearyl Alcohol, Sucrose Stearate, Passiflora Incarnata (Passionflower) Seed Oil, Xanthan Gum, Sorbitol, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Oryza Sativa (Rice) Bran Oil, Allantoin, Orbignya Oleifera (Babassu) Seed Oil, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Protein, Palmitoyl Tripeptyde-5, Carbomer, Ascophyllum Nodosum Extract, Asparagopsis Armata Extract, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Parfum.
Natychmiast po aplikacji pojawiło się uczucie pieczenia i bólu. Było ono bardzo silne. Postanowiłam jednak wytrzymać ile się da w nadziei, że to substancje aktywne tak działają. Niestety nie wytrzymałam dłużej nić 4 minuty. Co ciekawe twarz nie była wcale tak mocno zaczerwieniona jak po maseczce waniliowo - truskawkowej (http://glamrockcandy.blogspot.com/2014/11/rossmann-rival-de-loop-maseczka-na.html). Pojawiło się za to uczucie ściągnięcia i pękający naskórek. Bez żartów, moja cera prezentowała się jak po silnym wysuszeniu, natomiast producent obiecał odżywienie i nawilżenie. Dzisiaj maseczkę wypróbowała moja mama, cera dojrzała, naczynkowa, pojawiają się pierwsze zmarszczki (Bogu dzięki Mamo za te geny :) Mamcia ma 47 lat i dopiero pojawiają się pierwsze zmarszczki wokół oczu!) niestety miała ona te same odczucia i szkody na twarzy.
Ze względu na szkody na buzi mojej mamy, która była bardziej adresatką maseczki, mówię jej definitywne NIE :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz