poniedziałek, 22 września 2014

Rimmel, Scandaleyes Rocking Curves, maskara, podkręcająca czarna

Tusz do rzęs jest ważną częścią mojego wyposażenia kosmetycznego :) mam długie rzęsy, ale w kolorze blond. Daje to dziwny efekt - brązowe włosy, brązowe brwi i blond rzęsy. Czasami wydawać się może jakbym tych rzęs nie miała :). Dzisiaj mam przyjemność opisać mojego faworyta w dziedzinie malowania rzęs - Tusz Rimmel Scandaleyes Rocking Curves.

Początkowo szczoteczka mnie przeraziła, ale po pierwszym malowaniu absolutnie się zakochałam w tym tuszu. W zasadzie to szczoteczce i tuszu. Tusz sam w sobie ma:
1. Ładną czerń
2. Doskonale się rozprowadza na rzęsach
3. Nie skleja rzęs
4. Pogrubia
5. Wydłuża i to naprawdę WYDŁUUUŻA
6. Szczoteczka perfekcyjnie maluje każdą jedną rzęsę, rozczesuje je i sprawia, że robi się gęścina grubych i długich rzęs, pierwszy raz w życiu zero sklejania!
7. Podkręca rzęsy - a moje niestety się prostują i jak piszę, że podkręca to naprawdę wywija je do góry :)
8. Jest bardzo lekki, tzn. większość tuszów jakich używałam sprawiało, że czułam je na rzęsach, odczuwałam ciężkość i drapanie. W przypadku tego tuszu nie ma takiego odczucia i często sprawdzam czy w ogóle jestem pomalowana :D
9. Wielkim plusem jest brak grudkowania przy malowaniu kolejnych warstw jak i brak grudek po całym dniu.
10. Odnośnie warstw - już jedna maluje rzęsy jak standardowy tusz dwie. Ja tuszę zawsze dwa razy, bo uwielbiam efekt false lashes.
11. Nie łzawią mi po nim oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz